Czerwcowe gody ważek i polne kwiecie

You are currently viewing Czerwcowe gody ważek i polne kwiecie

Gody ważek w tańcu synchronicznym, czyli czerwcowy weekend wśród Natury

W założeniu miała być to typowa wycieczka rowerowa do najmniejszego Parku Narodowego w Polsce, do Ojcowa z obiektywami w ręku na miejscu. Jednak coś mnie, jak i Adriana zauroczyło tego dnia, wyruszamy 2 godziny po planowanym wyjeździe z Krakowa, koniecznością stało się prostowanie łańcucha w rowerze i od podstaw regulacja całego napędu. Dojeżdżamy jednak sprawnie i dość szybko, jeszcze przed tłumem, ale już na tyle za późno, że aby zrobić jakieś zdjęcia bez udziału ludzi, trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Chowamy zatem aparaty i oddajemy się urokom tych miejsc, kilka fotek wpadło, ale raczej nie zachwycają. Z ciekawszych miejsc do rozłożenia się, był stawik rekreacyjny przy smażalno-wędzarni pstrągów w Ojcowie, gdzie kilka gatunków ważek tańczyło swoje tańce godowe. Splecione w czasie swoich miłosnych igraszek wydawało się, że uprawiają taniec synchroniczny w locie, wbijam zatem łokcie w nabrzeżny muł i próbuję ustrzelić, trawa nieco utrudnia pole manewru, ale jakoś udaje mi się wycelować. Samo nawet obserwowanie tych latających smoków sprawia ogromną przyjemność… Dziesiątki ludzi leży na leżaczkach rozłożonych, a ja w trawie z łokciami w błotku…

I tak minęła sobota, gody ważek były kulminacyjnym punktem tego wypadu rowerowego, przyjdzie jeszcze czas na odwiedziny Ojcowa, tego cudownego miejsca wyrzeźbionego przez malutki strumień, wyrzeźbionego przez tysiąclecia. Natomiast niedziela minęła mi już na pieszej wyprawie w kierunku północnym od Krakowa w poszukiwaniu kwiatów do przygotowania nalewek z kwiatów wiosenno-letnich… Oczywiście pierwszym założeniem jest relaks, wypoczynek podczas spaceru, natomiast wróciłem bardzo pozytywnie zmęczony, po wielogodzinnym spacerze z koszykiem… Nie tyle zmęczony, co mega rozluźniony 🙂

Było bardzo gorąco, słonecznie, poczułem mocne przypalenie na karku i ramionach, jednak wpadło do mojego koszyka dość sporo jeszcze kwiatu bzu, płatki maku polnego oraz chabrów, sporo rumianku. Patrząc na poprzednie sezony i smak owych nalewek, aromat który nabrały po roku, po dwóch latach leżakowania, w mojej głowie pojawił się pomysł aby przygotować mieszankę tych pieszczących podniebienia smaków… I tak po dotarciu do domu rozpocząłem procedurę przygotowania, jak nazwałem roboczo „ratafii kwiatowej”, która będzie na ukończeniu z końcem lata… Do już wspomnianych kwiatów, dorzucam do słoja zebrane również wcześniej płatki róży pomarszczonej.

Po sprawdzeniu efektu za rok, podzielę się przepisem, jeśli wyjdzie ciekawy, a już czuję że będzie to przebój smakowy.

Jeśli ktoś ma ochotę na sprawdzone przepisy nalewek z kwiatu bzu, maku polnego, czy chabra, to podaję linki do moich przepisów:

Weekend bardzo swojski, okraszony sentymentalna podróżą do czasów, kiedy przy polnych dróżkach rozkoszowałem się w młodzieńczych czasach smakami Natury, smakami Cudnej Polski… A gody ważek pozostaną już w pamięci, polecam do obserwacji… obserwacji czystej Natury

Jeśli doceniasz treści, które dla Ciebie przygotowałem, masz możliwość wyrażenia swojego uznania, na przykład poprzez zafundowanie mi symbolicznej, wirtualnej kawy, która niezwykle motywuje do dalszego działania 🙂

Dodaj komentarz